niedziela, 22 stycznia 2017

1.Historia :Lechu cz.2

Zaczynając naszą kolejną historię Lecha , muszę wam powiedzieć że nasz Lechu niegdyś dobrym był myśliwym . Tylko niestety takim nie oficjalnym myśliwym .
Któregoś razu Lechu wybrał się nad jezioro na ryby . Oczywiście mówimy tu o nielegalnym połowie . Lechu miał upatrzone swoje miejsce nad jeziorem do którego on tylko potrafił dojść .
Ponieważ najpierw trzebaby było się tam przedostać przez las a następnie przez grzęzawisko .
Ktoś jak nie wiedział jak tamtędy przejść to zaraz ginoł bo momentalnie został zassany pod ziemie . Lechu poszedł jednego dnia na ryby w swoje miejsce .
Te miejsce poza tym bagnem było zdradliwe poniewż było je widać z za jeziora z drogi . Tego dnia Lechu oczywiście rozłożył swoje trzy wędki wyciagnoł z torby kiełbasę oraz wódkę by się " posilić " . Zjadł ,napił się , sprawdził wędki i poszedł spać . Spał może dwie godziny poczym obudziły go swiatła przejeżdżającego samochodu po drugiej stronie jeziora . Lechu podniósł się i wpatruje się w powoli przejeżdżający w zdłóż jeziora samochód . Była to milicja , podjechali pod sam las , zgasili silnik samochodu i udali się na pieszo w las . Słyszał nasz koleżka jak tylko zbliżają się w jego strone milicjanci i widział latarki migające wśród drzew w lesie .
Na jakieś 50 metrów od siebie Lechu usłyszał krzyk: "Pomocy ratutunku !!!" krzyczał jeden z milicjantów do drugiego ktory wpadł po kolana w bagno . Cały czas stał Lechu wpatrując się w śród drzew w wijącego się niczym robal milicjanta , cieżko mu było zachować powagę widząc cała sytuację i śmiał się cicho pod nosem . Jeden z milicjantów ściągnoł swój skórzany pas i dał jeden koniec koledze w opałach , sam się zaparł nogą o drzewo i już po kilku chwilach kolega był uratowany .  Nasz Leszek odwrócił się i zabrał się spowrotem za wędkowanie .
Milicjanci stali razem w dwójke w oddali i krzyczeli do Lecha " Obywatelu , proszę tu podejść ."
" Obywatelu macie podejść na połów ? ". Lechu jak to usłyszał to wybuchł śmiechem i mówi do nich: " to sami chodźcie do mnie moii koledzy ... Jak przyjdziecie tutaj do mnie , to ja wam pokaże dokumenty . " Milicjanci stali w miejscu przez dobre pięć minut a Lech śmiał się w niebo głosy . Stróże prawa po kilku minutach , speszeni całą tą sytuację uadli się do auta , idąc odgrażali się pod nosem że go dorwią . Leszek teraz spokojnie mógł wrócić do swoich połowów nieobawiając się że ktokolwiek mu przeszkodzi , bo przecież chroniony sam był przez matkę naturę.

Koniec cz.2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz